skowyt rozproszenia | prolog  

 

 

  Na okładce tomiku znajdują się drzwi, które odnajdujemy w wierszach Pawła mimo nieobecności ich obrazu lub nazwy. Pojawiają się one symbolicznie, jako przejście między dwoma światami: między światłem a ciemnością, życiem a śmiercią, światem ziemskim a światem sakralnym, wyobrażają początek i koniec.

  Poeta ma własny styl, swoje wiersze buduje z różnej długości fraz, jakby sprawdzał, co się stanie po przeczytaniu każdej. Trudno wytłumaczyć charakterystyczny zapis (nawiasy, myślniki), jednak podczas czytania odnosi się wrażenie, że dany znak musi być właśnie tam. Swoista dialogowość i wpleciona pamięć o źródłach, jakby po serii kolorowych kadrów nagle pojawiały się czarno-białe, burzy porządek, by wstrząsnąć, by zwrócić uwagę na tragizm sytuacji, na dramat podmiotu lirycznego, jego ból i samotność.

  Nie jest to poezja opisowa, to liryka stymulująca wyobraźnię, kreująca. Czytamy i widzimy świat, realność, cielesność. Poszukiwanie sensu istnienia zaczyna się już w tytułach, a kończy w puencie. Znalezienie odpowiedzi sprawia, że człowiek może lepiej egzystować i rozumieć otaczający go świat. Podmiot liryczny dotyka rzeczywistości, a stwierdziwszy, że ona boli, szuka wartości, a gdy one także okazują się nietrwałe, odczuwa brak poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Wszystko staje się labilne. Człowiek skazany jest na siebie. Szuka pomocy, jednak ludzie, zajęci swoimi sprawami, pozostają obojętni, zimni.

  Pragmatyzm świata okazuje się nie do przyjęcia, natłok rozprasza. Rozdzielenie się na części, rozsypanie na wszystkie strony, wywołuje poczucie bezsilności. Człowiek chciałby krzyczeć, wyrazić niezgodę, tymczasem jest w stanie wydobyć z siebie tylko cichy, żałosny jęk… Skowyt rozproszenia.

 

  Gdy podmiot liryczny staje w obliczu dramatycznej degradacji wartości, dopasowywanie się ludzi do reguł budzi w nim wewnętrzny bunt. Tylko pozornie mierzy się z własnymi słabościami, bo tak naprawdę, są to słabości ciała i ducha nas wszystkich.

  Poeta odczytuje znaki epoki i nazywa je w swoich wierszach. Współczesność zrodziła pustkę duchową, unieważniła wszystkie dogmaty i Boga, którego miejsce zajęli domorośli filozofowie, przypisujący sobie rolę przewodników zagubionej istoty ludzkiej błądzącej wśród sprzeczności.

  W wierszach poeta nie zawarł diagnozy chorego świata ani jego potępienia, natomiast jest w nich obserwacja rzeczywistości. Wszyscy jesteśmy chorzy i by wyzdrowieć, by odnaleźć sens istnienia, musimy szukać wiedzy o zdarzeniach, miejscach, pojęciach oraz znaczeniach.

  Autor chwilami ironizuje, wówczas drwina przybiera formę lęku, a czasem mirażu. Kręci się karuzela śmierci. Jednak nie chodzi tu jedynie o śmierć ciała, to umieranie na wszystkich poziomach, to zanikanie duchowości, wszechobecny upadek wartości. Przygnębiająca sceneria szpitalnego korytarza potęguje smutek i wywołuje potrzebę szukania siostry, może towarzyszki niedoli, a może tylko kogoś, kto uśmierzy ból.

 

  Paweł Jasiński to twórca intelektualnej głębi w poezji. Może z czasem skowyt rozproszenia przerodzi się w moralny krzyk. Myślę, że będzie głośno o tym autorze.

 

 

  Dorota Wojtkowska